Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

ze starym panem?... A wszystkiego jedna narobiła kobieta. O! już to ja zawsze powiadałem i mówię: — od kobiety jak od ognia....
Mam jechać? dodał.
— Musisz jechać — potwierdził Robert — dziś ty nawet mnie jesteś potrzebny....
Uścisnął go.... poszli daléj smutni drogą, nie zważając, że po za brzozami przesunął się major, który chwilami stał, nasłuchywał, mógł jakie słowo pochwycić — ale nagle splunąwszy, jakby się zawstydził własnéj ciekawości, pośpiesznie do dworku powrócił.
Robert z Ernestem chodzili tak długo jeszcze; a gdy Burakowski na folwark powrócił, on, co zawsze wyświstywał piosenki i był wesół jak ptaszę, nie otworzywszy ust rzucił się na łóżko. Twarz miał zasępioną.
Następnego dnia gdy się zeszli ojciec z synem, major, który zrzucił z serca ciężar, najczuléj, uściskał go — chciał być wesół, zaproponował polowanie, potém przejażdżkę w sąsiedztwo... ale Robert nie miał do tego ochoty.... wymówił się. Potrzeba było Ernesta wyprawić....
Nie nalegał stary, nieustannie tylko zachodził do Roberta, pytał czy mu czego nie potrzeba? troszczył się, niepokoił i sługom kazał brać rozkazy u niego. Czulszym był niż kiedykolwiek — syn też