Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/70

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedz paniczowi, że gościa mamy; niechże on, jako gospodarz, wyjdzie. W prędce potém ukazał się Robert. Sędzia go ściskać zaczął.
— A co? rzekł — nie prawda? wszędzie dobrze, a najlepiéj w domu? To złote jabłko te wasze Żabliszki.... Cacko, słowo daję.... Tylko nam ciebie brakło, ażeby się ożywiły....
— O! ja ich ożywić nie potrafię — smutnie się uśmiechnął Robert, — bo lubię samotność i ciszę....
— To nic potém dla młodego — wtrącił major. Młody być młodym powinien.... Nam starym co innego....
— I widzisz pan, że ja — niby nie tak to młody — dodał Erdziwiłł, a ruszam się, śmieję i drugich pobudzam do śmiechu....
Baraszkując tak sędzia badał twarze obu — chciał się przekonać, jak tu rzeczy stały? i wyniósł tę pewność, że jak powiedział, nie był to koniec, ale początek....
Rozmowa się wlekła, podskakiwała, rwała wiązała — nie szła. — Erdziwiłł się zmęczył chcąc obu pochmurnych rozruszać, siadł na bryczkę i pojechał do domu zafrasowany.
Tegoż wieczoru Jazyga stary poszedł na folwark do Burakowskiego, który się już do wyjazdu gotował. Znalazł go gospodarzącego około starego tłomoka spoconego i zakłopotanego.