Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/92

Ta strona została uwierzytelniona.

Przy tém smutném jéj usposobieniu, Karol był doprawdy pożądanym. Szczebiotał, żartował, nie dawał się zamyślać — ostudzał....
Wszyscy go tu witali przyjacielsko, a pułkownik szczególniéj. I on rachował na to, że dystrakcya się przyda.
Karol z czém inném przybył i daléj sięgał śmiałemi myślami. Chciał służyć czynnie Adzie, nie wiedział tylko jak ma do tego przystąpić, jak się jéj narzucić.
Wieczorem, znowu Rubaszek grać musiał, Ada siedziała milcząca, z rękami założonemi, — i prosiła coraz o coś nowego, aby mówić nie być zmuszoną.... Rozeszli się dnia tego bez poufnéj rozmowy — a z salonu pod rękę ująwszy pułkownika, Karol go na folwark odprowadził.
— Co to się tu u was porobiło? spytał — co się z Robertem stało?
— Major dziwak — rzekł Brandys. W głowie mu się coś ubrdało.... nie wiem, i syna ztąd wyrwał....
— Przywidziało mu się — co? zapytał Karol — mów otwarcie — pułkowniku....
Brandys spojrzał.
— Jakby to panu mówić potrzeba!
— Masz słuszność — rozśmiał się Karol — wiem o co mu chodziło — ale — przepraszam cię za kolegę twojego pułkowniku — to człek postrzelony!