Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 3.pdf/94

Ta strona została uwierzytelniona.

— No — ale cóż? ale jak? Nawracać majora?
— A! ktoby go tam próbował nawet przedysputować!... zawołał przybyły. Tu jedna jest rada — jechać, Roberta zbuntować, zbałamucić, ślub przygotować, a gdy we dwoje potém do ojca przyjadą — byłby kamiennym gdyby się oparł....
Brandys począł ściskać Karola, tak był ucieszony jego pomysłem.
— Tak — ale na ślepo, bez jéj woli.... a nuż? a któż ją wie?
— Spenetrujemy jéj wolę, — rzekł Karol — a to wiem, że działać trzeba.... Ja się poświęcam — choćby mi się z majorem strzelać przyszło....
— A! strzela jak sztukmistrz! zawołał pułkownik. Na ostrzu noża kule przecina....
— A no — ja też nieźle — spróbujemy się gdy będzie potrzeba.... śmiejąc się odparł Karol....
Tak się zaczęła rozmowa, która trwała do późnéj nocy. Brandys dał się przekonać — jednak radził wprzódy próbować rozmowy z Adą.
Na śniadanie przybył kanonik — o rozmowie téj więc myśleć nie było można. Ksiądz hrabia korzystał z oddalenia Roberta, usiłując dawną przewagę odzyskać nad umysłem gospodyni. Mówiła z nim chętnie po całych godzinach o sprawach kościoła, o potrzebie niezmiernéj rozbudzenia uczucia religijnego, które gasło pod wpływem sceptycyzmu przerodzonego w obojętność i zastygnienie. Brała