Z temi zwrotkami warto porównać może, co mówi jeden z najlepszych naśladowców romantyzmu (W. Gomulicki):
Ja złe nazywam złem, ja śmierć nazywam gwałtem,
I tytanowy protest w niebo ślę.
Ma Asnyk uśmiech współczucia i wyrozumiałości dla tego, co minęło, i z tym samym uśmiechem wita nadchodzące pokolenia, chociaż one, jak sądzi nieco jednostronnie, depcą bezlitośnie upadły ideał:
Lecz chociaż droga nasza się rozchodzi
A chłód wasz lodem spada nam na serce —
My błogosławim wam, rycerze młodzi,
Narodowego długu spadkobierce,
I na trud przyszłych mozolnych wyzwoleń
Niesiem życzenie gasnących pokoleń.
Wobec takiego nastroju nic dziwnego, że miłość ojczyzny, która była największem źródłem natchnień naszej poezyi, w dziełach Assnyka zajmuje podrzędne miejsce; sam on gdzieś rzuca przestrogę, aby tej lutni „nie potrącać nieudolną ręką“. Ręka jego tak biegła w tonach, nie jest jednak nieudolną, lecz tylko zmęczoną. Jemu o narodzie i jego przyszłości uczucie nie mówi nic, wiedza i refleksya — wszystko.
W tem właśnie znaczeniu Asnyk zbliżył do ziemi lot naszej poezyi. Romantycy byli, a inni przynajmniej chcieli być „milionem i za miliony cierpieć katusze“. Swój ból przyjmowali i oddawali tak, jak gdyby w nich — cierpiał naród. Asnyk cierpi zawsze sam w sobie, z narodem swoim lub — po za nim. Asnyk wywalczył prawa dla poezyi indywidualistycznej dla tej, która przestaje być „srogą, twardą, Bożą służbą“, a jest tylko czystą, wytworną sztuką, objawieniem indywidualnem. Tu zdaje się leżeć tajemnica jego wpływu na współczesną młodszą poezyę polską. Bezwiednie stali się jego naśladowcami wszyscy, którzy duszę indywiduum za przedmiot swój obrali. Nie dotknął zaś zupełnie wpływem swym tych, którzy, jak np. Nowicki lub Niemojewski, wrażliwi są przedewszystkiem na życie otoczenia. Ci musieli wzorów swoich szukać dalej.
Znanem jest powszechnie mistrzostwo formy w wierszach Asnyka. Zastanówmy się trochę nad niem, gdyż może to być kluczem do wniknięcia w naturę dzieł jego. Mistrzostwo Asnyka polega przedewszystkiem na wyższej, niż u innych poetów dźwięczności wiersza. Na dźwięczność tę zaś składa się 1-o) ogromne bogactwo niezwykłych i kunsztownie rozmieszczonych rymów (np. w wierszu: „O mój aniele, ty rękę daj“; w „Kościeliskach“ w „Ulewie“ z cyklu tatrzańskiego), 2-o) zachowanie skrupulatne rytmiki (przekładów bez liku), 3-o) łączenie w zwrotki różnorodnych form wiersza, co wytwarza nieoczekiwane i oryginalne efekty słuchowe, np. ośmio i siedmio-zgłoskowy wiersz w „Powrocie piosenki“:
Piosnka, którą ukochana
Zwykła była mi nucić,
Piosnka dawno zapomniana
Przyszła sen mój zakłócić.