Strona:Adam Asnyk (Sten) 08.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

grzewa fantazyi; krytyczna refleksya nie drzemie ani chwili, ztąd nieraz w jego erotyce sarkastyczny śmiech á la Heine, jakby krytyka samowiedzy szydziła z tej miłości, która nie może całej istoty jego ogarnąć. Właściwie Asnyk nie opisuje nigdy miłości bezpośrednio, jako pojedynczego konkretnego wypadku, ale raczej tylko refleks, odblask, który to uczucie rzuca na jego zwykłe uczuciowe życie. Kochanka, z jej indywidualnością i stosunkiem do poety, nie występuje prawie nigdy; zwykle mamy już do czynienia z wyodrębnioną i oczyszczoną miłością. Przez erotyki Mickiewicza lub Słowackiego widać zawsze kobietę z jej pieszczotami, obojętnością lub zdradą; ztąd doszukiwania biograficzne nie są bez wagi dla literatury; u Asnyka kobieta ginie bez śladu, a w poezyi zostaje po niej tylko odblask daleki, pogodny lub chmurny, ale zawsze lekki i nierealny, jak wspomnienie. Silnej, wstrząsającej namiętności, jej upojeń i rozpaczy Asnyk nie oddaje nigdy, bo opis taki byłby dla nas niezrozumiałym i nie wzbudzałby naszego współudziału, gdybyśmy zarazem nie widzieli przedmiotu, który je wywołał. A czyż muzyka może odtwarzać zdarzenia i osoby, gdy jej jedyny zakres jest w uczuciach?
Ztąd jednak erotyka Asnyka jest nieco mdłą i monotonną, jak jedna melodya, powtarzana na różnych instrumentach i w różnych tonacyach. Sam poeta kiedyś bardzo słusznie powiada:

Miłość jest piękną bezwątpienia rzeczą
I ma w poezyi stare jak świat prawa —
Lecz trzeba, żeby miała twarz człowieczą,
Żeby tryskała życiem jej postawa;
Śmieszną się staje, gdy ją okaleczą
I kiedy wyjdzie wybladła i krwawa.

Miłość u Asnyka nie wygląda wprawdzie, jak widmo blade, ale raczej, jak te fotografie osób umarłych i drogich, które na grobowcach stawiają i dookoła kwiatami wieńczą. Trzeba przyznać, że kwiatów dokoła swej miłości Asnyk rozrzucił dużo i najładniejszych. Dość przeczytać np. „Podróż Dunajcem“, „Barkarola“, „Zwiędły listek“ i inne.
Asnyk posiada w wysokim stopnia właściwe muzyce poczucie miary, taktu, harmonii. Utwór muzyczny w przeciwieństwie do dzieł sztuk plastycznych nie może być nietylko dobrym, ale nawet znośnym, jeżeli jedna jego część nie odpowiada i nie zestraja się z innemi. Wzgląd na całość musi górować nad wykonaniem poszczególnych części. W większych utworach Asnyka, wogóle zresztą nielicznych, nie widzimy też nigdy nierówności, wahań — miejsc doskonałych obok innych, wiele słabszych. W „Pigmalionie i Galatei“, w cyklu 30 sonetów „Nad głębiami“, to zharmonizowanie części, przez które myśl zasadnicza wśród ciągłych waryacyj, jak motyw naczelny się przewija, dosięga wyżyn skończonego mistrzostwa. Logiczny związek całości prosty i właśnie w prostocie swej trwały wzbudza w czytelniku zadowolenie estetyczne najwyższego rzędu. Mamy tu już do czynienia nie z jedną mile wpadającą w ucho melodyą, jak w lirykach i erotykach, ale z całym szeregiem tonów,