Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

zgłosi się pewnie w charakterze sekundanta Santa Floreza.
Dokonawszy tego pierwszego przedsięwzięcia, uczułem się nieco spokojniejszym. Ale ta spokojność moja nie była do pozazdroszczenia, uspokojenie to bowiem było tylko raczej powierzchowne i zewnętrzne, co się zaś działo w głębi mojej duszy, z tegoby mi z trudnością przyszło zdać sprawę. Proszę się bowiem wstawić w położenie człowieka, który jednego dnia naraz ściągnął na siebie pojedynek z przeciwnikiem, wystrzeliwującym asy za każdym razem, nie mając na domiar złego swojego sekundanta, który dowiedział się, że miłość ubóstwianej kobiety była tylko urojeniem i który — co najgorsza — znieważył ojca swej panny — postępek rzucający brzydkie światło na jego osobisty charakter.
Na tym ostatnim punkcie szczególniej nie mogłem się uspokoić, czując głęboko plamę, jaką na siebie ściągnąłem. W zgryźliwych pogrążony myślach wyszedłem na miasto, przygotowany zaczepić pierwszego lepszego człowieka, którego postawa będzie wzbudzać moje zaufanie, zwierzyć mu się z swoim kłopotem i prosić go o przyjacielską usługę.
Szczęśliwy traf chciał, że wkrótce po wyjściu wpadłem na idącego Kuryszkina. Ten przystąpił do mnie, przywitał się i zaczął mówić ze mną najspokojniej w świecie o obojętnych rzeczach. Ja sam skierowałem rozmowę na przedmiot wczoraj-