Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

tów, nadto jest szlachetny i dobrze wychowany, żeby mógł chcieć przeszkadzać panu, znając jego stanowisko w tym domu jako narzeczonego, ale tak, gdy złe już się stało i nie jest do odmienienia, trzeba tylko oskarżać o nie fatalizm. Żaden z obu panów nic nie zawinił w tej sprawie.
Wtedy wyjawiłem mu mój kłopot i prosiłem, żeby przez wzgląd na moje nieszczęśliwe położenie zechciał być moim sekundantem.
Kuryszkin długo się wzdrygał, stawiał mi rozmaite zarzuty, że to nie wypada przy jego stosunku do markiza, że tenże może mu to wziąć za złe, że wreszcie ja sam nie będę mógł mieć do niego dostatecznego zaufania, ale rozbrojony mojemi prośbami, naleganiami, przekonany o niemożliwości powierzania obcemu tak ważnej sprawy, uległ wreszcie i obiecał mi swoją pomoc.
Uszczęśliwiony, padłem w objęcia szlachetnego nihilisty, oceniając jak należy, to jego prawdziwe poświęcenie.
Żeby się zastosować skrupulatnie do wszystkich przepisów honorowego regulaminu, Kuryszkin potrzebował wynieść się z mieszkania, które wspólnie z Santa Florezem zajmował. Wynająłem mu więc natychmiast pomieszkanie w moim nowym hotelu, szczęśliwy, że w tak ciężkiej chwili będę miał towarzystwo i rozrywkę. Przez cały ten dzień Santa Florez nie dał żadnego znaku o sobie.
Dopiero nazajutrz o godzinie 12-tej w południe zjawił się u mnie kawaler de Braavedra,