Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

żem rozporządził się życiem, które do was należało, ale wymagania honoru i t. d.“.
Nic tak nie uspakaja, jak podobne próbki przedśmiertnego stylu, ale ja niestety nie miałem już do kogo pisać i musiałem się chwycić innego, więcej trywialnego środka Oto za zbliżeniem się decydującej nocy, kazałem przynieść sobie butelkę starej Madery i chodząc po pokoju, od czasu do czasu wychylałem niewielką lampeczkę.
Starą Maderę mogę sumiennie polecić każdemu, komu w chwili śmiertelnej rozprawy zabraknie rycerskiego animuszu. Na mnie bowiem ona sprawia pożądany skutek, rozpędzając wszystkie czarne widma i dozwalając mi nawet zapomnieć o dokuczliwej myśli bliższego związku państwa Bąbalińskich z markizem, który z podjęcia przez tegoż obrazy pana Bąbalińskiego, z łatwością dał się wywnioskować.
Z dźwiękiem dwunastej godziny przybył do mnie Kuryszkin z pudełkiem pistoletów w ręku, zawiadamiając mnie, że czas już wyruszyć.
Wyszliśmy niebawem i udaliśmy się w góry do wiadomego Kuryszkinowi miejsca.
Noc była jasna, pogodna, cicha, usposabiąjąca raczej do rozkosznych marzeń, słodkich wzruszeń miłości, albo serdecznej, przyjacielskiej rozmowy, aniżeli do krwawego czynu, którego miała być za chwilę świadkiem.
Balsamiczna woń jodeł unosiła się w powietrzu, łagodna jasność księżyca rozsiewała urok nie-