Załatwiłem się w oka mgnieniu ze wszystkiemi interesami, wsiadłem na kolej i nie zatrzymałem się nigdzie, aż dopiero w Krakowie. Tam odpocząłem tyle, ile trzeba było dla nabrania tchu i wyruszyłem znów czemprędzej do swojej Wulki.
Na miejscu zastałem interesa moje w jak największym nieładzie, gospodarstwo zaniedbane, długi narosłe w olbrzymi sposób, słowem ujrzałem się zupełnie zrujnowanym! Kochany przyjaciel, którego zrobiłem swoim pełnomocnikiem, zostawiając mu dozór nad Wulką, dokonał dzieła, które moja własna lekkomyślność naszkicowała.
Nie pozostawało mi nic, jak tylko czemprędzej sprzedać Wulkę.
Dodawałem sobie odwagi, do tego stanowczego kroku myślą, że tak bliskie sąsiedztwo z Borowcem byłoby dla mnie nadal moralnie niemożliwem. W krótkim więc czasie przyprowadziłem sprzedaż do skutku, spłaciłem długi, a z resztą ocalonego z rozbicia kapitaliku, wyniosłem się w dalekie strony, gdziem wziął dzierżawę, aby się znów dorabiać majątku.
Państwo Bąbalińscy wrócili po kilku miesiącach z podróży i żyją do dziś dnia w Borowcu. Panna Leokadja nie poszła dotąd za mąż. Zawsze jeszcze piękna, uczuciowa i pełna wyższych poglądów, szuka po ziemi swego ideału, a tymczasem oddaje się z zapałem naukom i pisuje pod pseudonimem do jednego z pism krajowych artykuły o emancypacji kobiet.
Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.