i entuzjazmowała się już przed czasem do przyszłych bohaterów, nadewszystko zaś panna Leokadja, która przywiozła z sobą z Krakowa znaczny zapas defraudowanego patrjotyzmu, przejęta duchem poetycznych natchnień Słowackiego, porwana zapałem na widok idealnej strony sposobiącego się do heroicznego wysiłku narodu i uniesiona w nadziemskie sfery poświęcenia, stała na wysokości niedosięgłej oczom zwykłego śmiertelnika.
Co do mnie, muszę w szczerości ducha wyznać, że nie zastanawiałem się nic a nic nad położeniem, zamknięty egoistycznie w jednem wyłącznem uczuciu. Jedynie propaganda panny Leokadji zdolna mnie była utrzymać na pewnej podniosłości patrjotycznego nastroju i przejąć mnie niezłomną wiarą we własne bohaterstwo, od którego jednakże spodziewałem się ochronić.
Jednakże po wybuchu powstania, gdy ono po paru tygodniach istnienia zostało nareszcie zaadoptowane i wzięte w opiekę przez całe stronnictwo poważnie myślących, gdy „biali“ — jak ich nazywał z niechęcią tryumfujący teraz pan Bąbaliński — zaczęli przyjmować na siebie ciężar politycznego przewodnictwa, składając doświadczony rozum stanu i dyplomatyczne zdolności na ołtarzu ojczyzny, gdy jeszcze obok tego Galicja zaczęła dostarczać powstaniu swoich Zuzüglerów, uczułem, że zbliża się i dla mnie chwila stanowcza.
W Borowieckim dworze coraz to gwarniejsze odbywały się zebrania, i coraz żywsze toczyły się
Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.