Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

cającą, a serce moje tak słabe, że nie znalazłem dosyć potrzebnej na to odwagi i zdecydowałem się na pokorę.
Udało mi się wyjednać sobie przebaczenie i powrócić do niejakiej harmonii, ale zawsze mogłem zauważyć dość znaczną zmianę w całej rodzinie państwa Bąbalińskich, zmianę, która mnie zaniepokoiła. Spodziewałem się przecież, że z czasem zatrą się chwilowe uprzedzenia i że powróci nasz dawny a serdeczny stosunek,
Jako narzeczony Lodzi nie miałem żadnego powodu do obawy, na jej miłości zawsze śmiało polegać mogłem, pewny więc byłem, że wkrótce nasze węzły się utrwalą i postanowiłem nawet o ile można przyspieszyć krok stanowczy.
Tak więc zająłem dawne stanowisko konkurenta, wyczekując pomyślnej chwili, w którejby można było o rychłem zawarciu małżeństwa pomówić. Kraków jednakże nie był pomyślnem miejscem dla mojej miłości, nie były to już te słodkie chwile, spędzane niegdyś w Borowcu, rzadko bowiem kiedy sam na sam zdarzało mi się z Lodzią rozmawiać. Liczniejsze towarzystwo, otaczające zazwyczaj państwa Bąbalińskich, było dla mnie nieustanną przeszkodą i moje zabiegi o odzyskanie straconego długiem rozłączeniem serdeczniejszego zbliżenia się i wzajemnego wylania, rozbijały się o próżnię salonowych plotek lub zabaw.
Moja Lodzia z przyjemnością widziała się podziwianą przez wszystkich i otoczoną tłumem wiel-