wnej Laokoońskiej. W tak okropnej sytuacji turkot nadjeżdżającego powozu obudził w sercach naszych słabą iskierkę nadzieji.
— Może to będzie próżna dorożka! wykrzyknęliśmy jednomyślnie, ale złudzenie nasze krótko trwało, bo niedługo przekonaliśmy się, że to był powóz zajęty przez dwóch młodych elegantów.
Zaczęliśmy się na nowo oddawać rozpaczy. Gdy w tem o dziwy, powóz przystanął i obydwaj młodzi ludzie wyskoczywszy zeń z niezwykłą galanterją, oświadczyli w francuskim języku swą gotowość do wyrwania nas z tej opłakanej doli i odwiezienia do naszego mieszkania. Rozumie się, że taka propozycja nie została odrzuconą, lecz z radością i wdzięcznością przyjętą. Usadowiliśmy się o ile to możliwem było w sześć osób i nastąpiło wzajemne przedstawienie, z którego pokazało się, że jeden z tych panów był Hiszpan, markiz della Santa Florez, drugi zaś Rossjanin, kniaź Kuryszkin.
Markiz de Santa Florez, był to młody człowiek, lat 26, bardzo przystojny brunet o palących czarnych jak węgiel oczach, średniego wzrostu, zgrabnej budowy ciała, marmurowej lekko śniadej cery i misternie wyciętych rysów, nosił arystokratycznie ułożone czarne wąsiki i takąż hiszpankę.
Ubrany z prostotą prawdziwej elegancji, która nie bijąc w oczy niczem, odznacza się doskonale harmonią całości i polega na wykształconym estetycznym smaku; przedstawiał obejściem i rozmową człowieka z jak najlepszego świata.
Strona:Adam Asnyk - Panna Leokadja.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.