jeszcześmy nie doszli, i nie należy tak obojętnie rozwijać przed nami podobne obyczaje na scenie.
Najładniejszym ustępem z całej sztuki jest monolog Pauliny w otwartem oknie, w czas nocy pogodnej. P. El...y znalazł się tu na właściwem dla siebie polu; liryzm jego poczuł tu swoje skrzydła i zaczął bujać w słowach młodego dziewczęcia. Wkrótce jednak, za wystąpieniem innych osób, liryzm ten zapadł w sen letargiczny, sztywność i chłód znowu zapanowały nad sztuką, monotonja nużąca nie została przerwaną choćby grą słów, śmiechy w tłumach budzącą.
Sądzimy, że wskazując błędy autorowi, który do samych pochwał jest przyzwyczajony, wyrządzamy jemu istotną przysługę. Prawdziwą byłoby szkodą, gdyby talent pana El...y, zboczywszy z właściwej sobie drogi, pchnięty fałszywą pochwałą, puścił się na manowce, na których mógłby wygubić wszystkie pióra swego niezwykłego polotu.