Brzmi to fatalistyczniej może, niż chciał sam poeta, ale zupełnie zgodnie z mistyczną nauką jego mistrza, zawartą w Królu Duchu.
Apostrofa pod względem i formy i treści jeszcze bardziej przypomina Grób Agamemnona, niż Sen grobów — Króla Ducha. Niema tu naturalnie tej siły żrącej wyrażeń, jak u Słowackiego, ale pycha wcale nie mniejsza, choć daleko mniej do twarzy z nią uczniowi, niż mistrzowi. Słowacki zresztą przynajmniej jednym wierszem, najpiękniejszym podług mnie z całego poematu: „Mówię, bom smutny i sam pełen winy“ stara się poniekąd zrównoważyć uniesienia pychy, Asnyk ani na chwilę nie schodzi z sędziowskiego krzesła, i przemawiając do oskarżonej, nazywa ją nie „pawiem i papugą narodów“, nie „niewolnicą“, ale znacznie gorzej, bo „Messaliną“, która „frymarczy krwią swoją“. Przypisując jej nadzwyczajne posłannictwo, wierząc, iż miała być przewodnią gwiazdą ludom, iż miała pielęgnować myśl sobie tylko jednej (?) przekazaną, przeklina ją za odstępstwo od tej myśli, a dla jej męczarń chce mieć tylko wzgardę i urąganie. Uczeń chce tu prześcignąć swego mistrza w surowości, ale widać, że to gniew pożyczany; łamie się też on jeszcze przed końcem pieśni, aby się rozpłynąć w kilku ogólnikowych radach, poetycznie wypowiedzianych.
W Odpowiedzi poeta wyraźnie określa swoje stanowisko z pierwszej doby tworzenia w przeciwstawieniu do tych, „co w ulewie krwawych deszczów przy swej wierze się ostali“ i których westchnienia w harmonijny szmer się układają. Takim duchom, jak on, co tylko zgniliznę i nieszczęście widzą wokoło siebie, nie pozostało nic innego, jak „bez litości, bez bojaźni, w niebo wściekłą pięść podnosić“. Nie zgadza się to może z nauką, jaką dał poecie w Śnie grobów anioł przeznaczeń, ale zgadza się z przedstawieniem uwielbianego przez poetę lutnisty, który
Strona:Adam Asnyk jako wyraz swojej epoki.djvu/021
Ta strona została uwierzytelniona.