Co upojeni narkotycznym trunkiem
Kręcą się w kółko bez tchu i pamięci
I myślą, że to cały świat się kręci.
Chcemy tych natchnień, coby w życia zdroju
Ukazywały nową piękną stronę,
Któreby naprzód biegły w każdym boju
Pokrzepiać serca słabe lub zmęczone.
...............
I podnosiły wszystkie ludzkie cele,
Zdrowe pragnienia budząc w zdrowem ciele.
Poeci, a raczej Asnyk w ich imieniu przyznaje wprawdzie słuszność tym wymaganiom, przyznaje także, że poezja współczesna jest wytworem schorzałej fantazji, ale skądże ma czerpać — zapytuje — zdrowych natchnień, gdy świat, który otacza poetów, jest tak mdły, jałowy, bezduszny, szyderczy. Wszystko, co niegdyś budziło i rozpalało natchnienie, dziś z imienia tylko istnieje: zabrakło wiary, miłość ojczyzny stała się pustym dźwiękiem, pogasły nawet w piersiach ognie romantyczne, nasze bohaterki zdolne są do prowadzenia miłostek, ale nie do miłości prawdziwej, nasi bohaterowie nowocześni są jak z żurnala wycięte figurki, nigdzie prawdy, ni ognia w uczuciu, wszędzie jałowość, fałsz i mierność. Jeśli więc nam brak zdrowych i prawdziwych natchnień, to nie my winni, to publiczność winna.
Miałże słuszność poeta, zwalając całą winę na publiczność? Prawda, że poezja czerpie soki w społeczeństwie, wśród którego wykwita, jak kwiat z łona ziemi; ale jak kwiat ma własność wyszukiwania soków, które mu dają blask i życie, tak i poeta powinien szukać tych serc, tych uczuć, które go zdolne nastroić dodatnio. Czy poeci, w imieniu których Asnyk przemawia, zadawali sobie tę pracę? Czy przykładali ucho do serca całego społeczeństwa? Czy nie poprzestali czasem na jednej jakiej sferze, w której przypadek ich umieścił, a z której nie umieli się