Strona:Adam Asnyk jako wyraz swojej epoki.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.
II

Nastawmy teraz ucho na tony, które dobywał Asnyk z liry swej w ostatnich kilku latach (od 1872), a zamknął w świeżo wydanym tomie trzecim Poezyj.
W dawniejszej jego liryce, jak widzieliśmy, przeważają dźwięki posępne i ciemne i łączą się w akordy pełne skargi i boleści; skarga jest charakterystycznym tonem, który niemal wszystkie inne powleka barwą swoją. Tutaj, w nowszej, inna brzmi harmonja, inny koloryt tonów, inne wieje tchnienie z całości, — ale nie znaczy to, żeby wszystkie dawniejsze smutne tony miały zamilknąć, żeby skarga miała być na wieki pogrzebioną, żeby same nowe i pogodne uczucia wstrząsały strunami liry Asnyka. I owszem, znajdziemy tu jeszcze echa dawniejszych tonów i uczuć, ale coraz rzadsze, coraz podrzędniej brzmiące w ogólnej harmonji.
Zacznijmy od tych tonów. Nie brak między niemi nawet i czarnej nuty rozpaczy. Brzmi ona w kilku ustępach: Powrót do domu, Tantal, Dlaczego wicher tak wieje, W ciemności grobu. — Powrót do domu maluje uczucia człowieka, który straciwszy wszystko, co miał najdroższego, pełen „spokojnej, bezbrzeżnej boleści, co się niczego już w świecie nie lęka i żadnej w sobie nadziei nie mieści“, zwiedza rodzinną wioskę, gdzie niegdyś spędził złotą i tęczową młodość, i udaje się na cmentarz, aby tam paść na jednym z grobowców, prawdopodobnie na tym, który zawierał w sobie jeden z najdroższych skarbów zabranych.

Łza mu z suchego nie pociekła oka,
Ani też jękiem nie drżała pierś pusta —
Modlitwy nawet nie szeptały usta —
Bo wszystko boleść stłumiła głęboka,
Rzucając sercu, co padło zranione,
Nieprzytomności i szału zasłonę.