aby piękność przestała być dla niej pierwszem prawem, aby struny lutni, „drżące szmerem pocałunków“, miały brzmieć uczonemi rozprawami. Wkońcu, chcąc ukarać napastników, że bez różnicy chcieli wszystko zdeptać na Parnasie, stwarza im nowy rodzaj wieszczy, mianowicie krzykliwemu ich dowódcy daje złotą lirę w ręce i każe mu w pieśni „streścić światu mądrość nową“.
Wnet Parnasu cały wzgórek
Stanął w niemem osłupieniu,
Słysząc romans dwóch komórek
W pacierzowym tkwiących rdzeniu.
Rozpacz porywa słuchaczy; błagają nieba, by uciszyło dźwięki, rozdzierające uszy; ale nieubłagany Bóg nie słucha jęków, i pieśń sroży się dalej, aż wreszcie zrozpaczony tłum napastników, nie mogąc już dłużej wytrzymać, ucieka z Parnasu na złamanie karku, zostawiając dawnym wieszczom panowanie.
Poeta nie chce zaprzeczać ani taić, że się romantyzm przeżył. — „Przeminął czas, — woła on w przegrywce do trzeciego tomu — przeminął czas tęczowej cudów powieści“. Pieśń romantyczna straciła swoją dawną moc nad sercem człowieka, nie zdoła go już cieszyć i czarować, odkąd ten wyrzekł się złotych mar fantazji. W ciężkiej chwili przełomu milknie ona i mdleje, daremnie róż się zwiędłych czepiając. Nowe prądy nie zdolne zbudzić nowej pieśni, dopóki nie wytworzą nowych ideałów i czcią dla nich serc wszystkich nie przejmą. Lecz błyśnie ten dzień! dzień odrodzonej poezji!
A ideału jasny kwiat
Z zbutwiałych obrany liści,
Napełni znowu wonią świat,
Zakwitnie pełniéj i czyściéj.