u Asnyka wielkie. Zaprawiony w szkole Słowackiego, największego kolorysty z poetów polskich, jacy kiedykolwiek byli, potrafi Asnyk dobyć z swej poetyckiej palety wiele kolorów, barw, świateł i cieni. Zachodzi jednak w tym względzie oprócz ilościowej i jakościowa różnica pomiędzy mistrzem a uczniem: u Słowackiego światła, kolory pałają, iskrzą się, czuć ich oddech gorący, ciągłe rozpryskiwanie się słonecznego promienia w siedm barw tęczy i kojarzenie się tych barw ponowne; u Asnyka światła i kolory ani tak gorące, ani tak rażące, bardziej łagodne, bardziej przeźroczyste, przypominają nieraz akwarelowe malarstwo. Nie jest-że to np. akwarela ten Ranek w górach?
Wyzłocone słońcem szczyty
Już różowo w górze płoną,
I pogodnie lśnią błękity
Nad pogiętych skał koroną.
W dole — lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowéj,
Co w porannem oświetleniu
Mknie się zwolna przez parowy i t. d.
Czasami jednak malowniczość języka bywa o wiele silniejsza niż w przytoczonym ustępie, jak np. w wierszach: Noc pod Wysoką lub Ulewa. Oto parę strof z ostatniego wiersza:
Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr,
Na sinej ich krawędzi,
Króluje w mgłach świszczący wiatr
I ciemne chmury pędzi.
................
Nie widać nic — błękitów tło
I całe widnokręgi
Zasnute w cień, zalane mgłą,
Porżnięte w deszczu pręgi.
Pod względem architektonicznym potrzeba odróżnić w liryce Asnyka dwie rzeczy: budowę strofy od budowy