mem dla duszy, jak np. w wierszu: Pod stopy krzyża. Ale świat ten w sercu poety za słaby był, ażeby mógł zwycięsko odeprzeć szturm nowych prądów, jak się to działo w sercach naszych poetów romantycznych; a kiedy zdobywcze prądy z okrzykiem triumfu wpadały do jego serca, dobywał się z niego jęk przejmujący do głębi, jęk żalu za zdruzgotanym światem dawnych, tęczowych wyobrażeń: „Poco ja żyję, umieram i cierpię!“ — Straszny to był jęk, a jakby wyrwany z tysiąca piersi, dla których potrzeba syntezy religijnej w najskrytszych tkwi głębiach ducha.
Ale nadeszła chwila, kiedy poeta spokojnie spojrzał w twarz nowym zdobywcom, i przypatrzywszy się im uważniej, spostrzegł, że nie są tak straszni, jak się z początku wydawali. Prawo walki o byt, prawo ewolucji — są-ż to tak straszne potwory, burzące wszelki rozumny porządek świata? Czyż nie są to nowe, nowo-odkryte ślady myśli Bożej? potężne dźwignie postępu ku najwyższej doskonałości? Czyż nie dadzą się pogodzić z treścią dawnych wyobrażeń? Cóż, że formy dawnych pojęć pokruszone, jeżeli rdzeń ich treści da się ocalić w przymierzu z nowemi prawami? Przez takie refleksje — wyobrażam sobie — przechodziła myśl poety, zanim znalazł się on niespodzianie przed frontem młodego pozytywizmu i zatrąbił mu energiczną pobudkę do dalszego pochodu:
Daremne żale — próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.
W samym rytmie tętni taka ochoczość i pewność zwycięstwa, jaka tętniła przed trzydziestu i kilku laty w sławnej pobudce Mickiewicza, wzywającej w światy wręcz przeciwne: „Słowiczku mój, a leć, a piej“. Że pobudka była