Strona:Adam Dobrowolski - Klemens Junosza Szaniawski. Portret literacki.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

stnie: znać inne było powołanie, tylko dotąd jeszcze niewyraźne, majaczące gdzieś w półkolach mózgowych, bez form wyrobionych. Natura artystyczna, jakkolwiek musi odżywiać się na wsi, nie może wytrwać w ciągłem z prozą starciu: z początku odbija uderzenia zwykłych, monotonnych wrażeń egzaltacyą własną, potem wmawia w siebie, iż jest jej bardzo w tem otoczeniu dobrze, nareszcie powstaje nuda, tęsknota za innym światem... Klemens Junosza przeszedł to doświadczenie, poznał jednak dość wcześnie, że do czego innego ma siły; rzucił lasy, strumienie, płoty i stodoły, osiadł w Warszawie — i tu dopiero, kiedy wieś zarysowała się w perspektywie, serce artysty-pisarza zaczęło ku ciszy niby utraconej tęsknić, a umysł przeżyte wrażenia wcielać począł w powieści.
Pobyt na prowincyi nie pozostał przecież bez wpływu dodatniego na talent naszego pisarza. Osobisty udział w troskach, obawach, nadziejach i zawodach gospodarskich dał możność Szaniawskiemu odczucia wszystkich wzruszeń, jakich doznaje mieszkaniec wiejski. Stosunek do ludu otworzył przed wzrokiem jego potężny odłam społeczeństwa, rządzony przez przyrodzone prawa, ucho pochwyciło skargi i mruczenia nędzy, serce cierpieniom współczuło, rozum nabrał przekonania o przeznaczeniu warstw najniższych, a twórczość zgromadziła mnóstwo rysów charakterystycznych. Nieodłączny towarzysz czy to szlachcica, czy chłopa — żyd-faktor, kupiec-pachciarz — zajął najpierw fantazyę przyszłego malarza tego typu. Długa broda, chałat brudny, żargon nosowy, odrębność domowego życia, uparte przywiązanie do przesądów — oto pobudki, które skłoniły Klemensa Junoszę do zdania sobie sprawy dokładniej z tego świata tak blisko nas leżącego, a tak nam obcego. Tu prawdopodobnie powstał projekt a może i początek późniejszych studyów nad żargonem i literaturą w tym języku pisaną. Dodajmy do tego wpływ czarujący natury, poetyczne noce na łonie matki-ziemi, nieme zachwyty nad wiecznie odmładzającym się światem w blaskach słońca, księżyca, gwiazd — a będziemy mogli zdać sobie sprawę z epoki życia naszego autora, kiedy zapładniała się twórczość jego na dzieła późniejsze. W r. 1877 dzisiejszy redaktor naszego pisma powołał do życia w Warszawie dziennik p. t. Echo. Przyszły dziejopis publicystyki polskiej niezawodnie nad pierwszemi rocznikami tego organu się zatrzyma, znajdzie w nich bowiem zrozumienie potrzeb ogólnych i uwzględnienie nieporuszanych gdzieindziej interesujących szczegółów naszego żywota. Tutaj zaczął Klemens Junosza próbować swojego pióra — w dziedzinie poezyi.
Przybędzie nam rys ciekawy indywidualności pisarskiej Junoszy, skoro bliżej scharakteryzujemy tę najdelikatniejszą powłokę jego talentu. Niema chyba piszącego na świecie, któryby na swojem sumieniu nie czuł wyrzutu pod postacią pięknie wykaligrafowanej strofy, ofiarowanej bądź kochance, bądź przyjacielowi w chwili rozstania. Nie godzi się tego lekceważyć: ubieranie myśli w nadobne kształty zwrotki i rymu oznacza dążność do harmonii, rozkoszowanie się muzyką słowa. Jeżeli wierszowanie nie przekracza granicy istotnego uzdolnienia, jeżeli piszący umie w porę naciągnięte natchnienie przerwać — ani sobie, ani literaturze ujmy nie przyniesie; owszem, umiejętność formułowania według pewnych prawideł myśli swoich zaostrzy poczucie piękna i odsłoni niejedną