Klemens Junosza stanął »Na zgliszczach« (Wiek 1883) i oczyszczać je zaczął; podnosił mury, zakładał pola i uprawiał w pocie czoła. Rodzina, której głowa pod brzemieniem wypadków ugięła się i zmuszoną była na obczyźnie szukać ratunku — rodzina ta, ożywiona chęcią służenia sobie i krajowi, potrafi wydobyć zapas hartu, wytrwania i wśród długich utrapień, niepowodzeń i oczekiwań wieńczy dzieło skutkiem pomyślnym. Pierwsza to powieść naszego pisarza, gdzie charaktery występujących osób wypukle się uwydatniają, gdzie akcya żywo płynie, a oddzielne szczegóły podnoszą całość opowiadania. Żona pod nieobecność męża dzierży ster majątku, zręcznie nim włada i do przystani pomyślności doprowadza. Pomaga jej Żmujdzin, Dyrdejko, żelazny człowiek, o kamiennej woli i poświęceniu nieograniczonem. Za jego radą następują układy z włościanami; zostaje na koszu żyd-faktor, polujący na propinacyę i las. Osobistość Dyrdejki jest duchem opiekuńczym rodziny a pierwiastkiem dobra w powieści. Czytelnik z przyjemnością patrzy na czyny tego człowieka i podziwia jego zapobiegliwość. Rola żyda, wystudyowana z natury, nosi na sobie ślady wprawnej ręki, kopiującej doskonale wzory. Autor od pierwszego rzutu schwycił podobieństwo i tę umiejętność zachowywania charakteru przyswoił sobie raz na zawsze. Galerya żydów w utworach Klemensa Junoszy jest liczna, wszyscy jednak, jakkolwiek rysowani bez błędu, nie wykraczają poza ramy typów pachciarzy-faktorów. Za zaletę poczytujemy to autorowi, że nie tworzył postaci z fantazyi, że poprzestał na dobrze mu znanym małomiasteczkowym żydku i odportretował go wybornie, a nie puszczał się na pole karykatury, ubliżającej powadze sumiennego pisarza. Rozsypane po całym obrazku myśli i uwagi wskazują, że to powieść tendencyjna, że autorowi szło, aby głęboka prowincya naukę ztąd dla siebie wyciągnęła, aby nieszczęśliwe rodziny »na zgliszczach« nie rozpaczały, lecz dążyły do wskrzeszenia nowego życia... Ciekawe są środki, jakich używa pisarz, chcący zaszczepić w piersi czytelników pociechę i nadzieję. O nich później.