Strona:Adam Fischer - Czarownice w dolinie nowotarskiej.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

desce?” „Ja wam wykryję”, rzecze proszący, „ale na miły Bóg przed nikim się z tem nie wygadajcie: oto chciałbym widzieć przez dziurę sękową w tej desce, ile w naszej wsi czarownic mamy”. Przyniósł mu grabarz deskę taką; — wziął tę deskę i w wieczór przed Rezurekcją stanął pod dzwonnicą i patrzył na idących do kościoła; spostrzegły czarownice wypatrującego je pod dzwonicą, lecz aby od ludzi nie poznane były, zrobiły się niewidomemi i niemiłosiernie szarpać, rwać i dusić ciekawego poczęły. Nieborak na wszystko je zaklinał, by go puściły, że do śmierci tajemnicę zachowa, by go życiem tylko udarowały, nic nie pomagało. Kiedy krzyczał o pomoc, ludzie zbiegli się i uratowali go; lecz się czarownice pomściły, sprowadziły grad wielki, iż mu do szczętu zboże wybił. Odrzekł się dochodzić czarownic i zaprzysiągł, że ni w myśli mu chęć postoi wypatrywania czarownic.
Czarownice chcąc odbierać mleko krowom, wychodziły w nocy na łąki, na których krowy się pasły i rozpostarłszy powązkę po zroszonej łące, ciągnęły powązkę, mówiąc: „Biorę pożytek, ale nie wszystek”. Bez wymawiania tych słów pożywienia, dającego mleko nie potrafiłaby zebrać; była formuła zaklęcia, aby łąka wydała z siebie pożywność. Nie można było dociec przyczyn i skutków, zapomocą których krowy doić przestawały, bo stojąc w nocy na stajni natenczas czarownice uwzięte na jaką gospodynie, zachodziły i wydajały w stajniach, ale też z łąk powracając, przychodziły z niczem; złemu zaradzić trudno, kiedy przyczyn złego się nie dociekło.
Kiedy tak czarownica z łąk rozpostartą powązką pożywność zbierała, razu jednego zdarzyło się, że parobcy pasząc opodal konie, uwidział z nich jeden kobietę do ziemi pochyloną i idącą wolnym krokiem, jakby szukała czego. Ciekawość górala nie wyszła mu na złe: przyczajony do ziemi podsunął się tak blisko, iż mógł widzieć, co czarownica robi i słyszeć, co taż mówi. Więcej nie trzeba mu było, miał całą tajemnicę odkrytą. Po odejściu czarownicy, po tem samem miejscu, którędy ona powązką ciągnęła, on uzdą zawłaczał, mówiąc: „a ja niestatek, biorę ostatek”. Przyszedł do domu, uzdę w stajni powiesił, z tej uzdy dopiero zaczęło mleko się sączyć, tak iż gospodarz przyszedłszy do stajen, dziwił się niepomału, że mleko w stajni