Strona:Adam Krechowiecki - Józef Ignacy Kraszewski.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

„Coś nowego z jego ust.
„Zobaczymy cuda chyba...“[1]
Przytaczam te listy na dowód, jak ten złamany chorobą, zgnębiony brzemieniem lat i więzieniem pruskiem starzec, żywo i gorąco interesował się wszystkiem, co się do losów ojczyzny odnosiło. A chociaż użalał się już poprzednio na brak ochoty do pracy, w tymże liście z 17 stycznia, a więc na dwa miesiące przed śmiercią, donosi o przedsięwzięciu mozolnych, historycznych studyów.
„Dziękuję za odpowiedź Waszą — pisał do przyjaciela — a proszę, abyście się nie troszczyli już o poszukiwanie materyałów. Widzę, że je trudno znaleźć i wątpię, czy kto traktował z całą ścisłością historyę kształtowania się liturgii naszej. Wszyscy niemal mieszają dramat liturgiczny z dramatem hieratycznym, który już się z niego wywiązał.
„W wieku IX—X wprowadzono do mszy uroczystych dodatki dramatyczne. Występowali dyakonowie w kostiumach, Chrystusa wizerunek na Wniebowstąpienie podnoszono do góry, do sklepień, wystawiano Jasełka, parabolę dziewic głupich, wjazd do Jeruzalem na Wielkanoc itp. Stanowiło to część mszy. Wkradły się nadużycia i Kościół musiał liturgię oczyścić z tych dodatków, które posłużyły do stworzenia Misteryów itp.
„Otóż rozwijanie się tych liturgicznych dodatków, nigdzie nie jest ściślej zbadane. We Włoszech inne ich spotykamy szczątki, inne we Francyi, w Niemczech, a w jednej Polsce jest ślad ceremonii na Wniebowstąpienie.
„Z pisarzy nowszych francuskich, u źródeł badających, widzę, że całości nie zna nikt.
„Ja zrobię co mogę i tem się ograniczę, ale źródła, jakie są, muszę poznać“.
Takie plany pracy roiły się jeszcze w tym rzeczywiście niepożytym, niewyczerpanym umyśle, na kilka zaledwie tygodni przed zagaśnięciem na zawsze. Aby go jednak zagasić, potrzeba snać było siły wyższej, elementarnej, któraby całym organizmem wstrząsnęła. Z końcem stycznia, czy też w lutym 1887 nastąpiło silne trzęsienie ziemi w San Remo, powtarzające się kilkakrotnie. Kraszewski, którego system nerwowy nawet zwykłych grzmotów znieść spokojnie nie mógł, odczuł tę katastrofę boleśnie. D. 25 lutego pisał do przyjaciela:

„Co się ze mną działo i dzieje, przy chorobie w dodatku! Wyjechałbym gdzieś zaraz, aby głowie choć dać odpocząć, ale wszystko się rozprzęgło. Muszę kilka dni najmniej obozować i moich sto pak rozpakowanych, pakować na nowo. Ruina, a no trudno rzucić, co się całe życie zbierało. Wola Boża... hiobowe losy moje... Ze zdrowiem nie mogło być lepiej; żołądek

  1. Mss.