mając co robić, próbowałem na sobie skuteczności różnych lekarstw, a teraz...
„Powoli siły uchodzą, męztwo słabnie, ale jakaś odrętwiałość spokojna je zastępuje. Tępieję.
»Żyłem zawsze dosyć osamotniony i milczący, teraz miesiącami całemi nie widzę nikogo, oprócz żołnierza, który mi posługuje, nie mówię z nikim.
„O wymianie myśli ani marzyć. Zwija się ona sama w sobie i aby się zamącić, porusza często najdziwaczniejszą gymnastyką.
„Vae soli! odwieczna prawda, boleśnie czuć się daje.
„Ludzie do pewnego stopnia zastępują książki i dzienniki, ale żywe słowo, jak owoc świeży inaczej wonieje i smakuje, niż zasuszony i przechowany. I karmi inaczej.
„W siedmdziesiątym trzecim roku życia, choremu, mimowolnie narzuca się pytanie: Czy ja to przeżyję? czy odetchnę jeszcze na swobodzie?
„Nic smutniejszego nad koniec w tej klatce zimnej, bez ludzi, bez pożegnania, bez uczucia się w pełni praw człowieka, że jest swobodnym. Jednakże i z tą myślą powoli się oswaja, i na to obojętnieje. Coż! takie było — przeznaczenie!“
I tu nagle Kraszewski, z opisującego swoje wrażenia, skazanego na samotność i milczenie więźnia, staje się bezwiednie widzem własnej tragedyi, zaczyna oczyma powieściopisarza patrzeć na siebie jak na bohatera dramatu, wytworzonego nie swoją wyobraźnią, lecz — przeznaczeniem. I tak dalej pisze:
„Los podjął się epilogu w biografii, a wcale dramatycznego, dając mu charakter tragiczny. Nie można powiedzieć, aby to rozwiązanie było niepiękne i nie efektowne. Ta cisza, poprzedzająca ostatnią scenę, ci ludzie obcy, coraz inni, a nieznajomi, którzy się kręcą, patrząc z lodowatą obojętnością na cierpienie, — często uśmiechając się ironicznie, — wszystko to, jakby ładnie ułożone, w dobrze skomponowanej powieści. Nic do życzenia...“
Po tej dygresyi, znowu zwrot ku sobie, ku własnym cierpieniom i wrażeniom:
„Najmniejszego nie tylko współczucia, nie tylko cienia litości, — ale nie ledwie jakaś uciecha, że ten Polak cierpi. — Najmniejszego ustępstwa i ulgi przez wzgląd na wiek i chorobę. Wszystkie ciężkie warunki zbywane ruszeniem ramion: — Das müssen Sie mit in Kauf nehmen... dosłowna odpowiedź. I na tem koniec.
„Dzieci w dziedzińcu, które ta postać zgarbiona, codzień wlokąca się przez uliczkę zabawom ich otwartą, — nudzić musi, rzucają kamykami i piaskiem, odgrażają się zdala małemi pięściami, a jeden z nich, „śmielszej natury“, występuje nawet z sza-
Strona:Adam Krechowiecki - Józef Ignacy Kraszewski.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.