Patrz, mówił dalej robaczek:
Na iskrę, co ze mnie strzela
I cały objaśnia krzaczek.
Zrazu szukałem z niej chluby;
Teraz widzę, że będzie przyczyną mej zguby
I zwabi nieprzyjaciela.
Iluż to braci moich złe jaszczurki spasły!
Kląłem więc ozdobę własną,
Która na mnie śmierć sprowadza;
Chcę, żeby te iskry zgasły;
Ale cóż robić? nie moja w tem władza;
I póki żyję, te iskry nie zgasną...
Tak, póki żyję, te iskry nie zgasną!
A posłuchajcie... a jaki cud, jaki!
Tato, słyszałeś o cudzie?
Czy można, żeby robaki
Rozmawiały tak, jak ludzie?
Czemuż nie? Chodź tu, malcze, pod kantorek,
Nachyl się i przyłóż uszko:
Tu biedna duszka prosi o troje paciorek.
A ha, słyszysz, jak kołata?
Tak, tak, tak, tak, tata, tata...
A dalibóg że kołata,
Jak zegarek pod poduszką.
Co to jest?... tata, tek, tatek!