W przyjaciela domu.
Pewnie cię nastraszyłem o niezwykłej porze,
Do nieznanego miejsca, w dziwacznym ubiorze?
Musiałem wiele gadać? Ach, nie mów nikomu!
Jestem biedny podróżny, z dalekich stron jadę.
W młodości jeszcze, na środku gościńca,
Napadł, odarł mię całkiem (z uśmiechem) skrzydlaty złoczyńca.
Nie mam sukień: co znajdę, to na siebie kładę.
Ach, odarł mię, odebrał wszystkie skarby świata.
Została jedna przy mnie niewinności szata!
Uspokój się, dla Boga!
Kto to zgasił świécę?
Każdy cud chcesz tłumaczyć; biegaj do rozumu...
Lecz natura, jak człowiek, ma swe tajemnice,
Które nie tylko chowa przed oczyma tłumu,
Ale żadnemu księdzu i mędrcom nie wyzna!
Synu mój!
Synu!... Głos ten, jakby blaskiem gromu,
Rozum mój z mroczącego wydobywa cienia!