Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.
(do kantorka)

Czego potrzebujesz, duchu?

GŁOS Z KANTORKA.

Proszę o troje paciorek.

KSIĄDZ (przerażony).

W imie Ojca... niech biega... Altarystę zbudzi,
Słowo stało się ciałem!... zawołajcie ludzi!...

GUSTAW.

Wstydź się, wstydź się, mój ojcze! gdzie rozum? gdzie wiara?
Krzyż jest mocniejszy, niżli wszyscy ludzie twoi;
A kto się Boga boi, ten się nic nie boi.

KSIĄDZ.

Mów, czego potrzebujesz... ach, to upiór! mara!

GUSTAW.

Ja! nic nie potrzebuję, jest potrzebnych tylu!

(łowi koło świecy motyla)

A tuś mi, panie motylu!

(do księdza, pokazując motyla)

Ten migający wkoło oćmy rój skrzydlaty
Za życia gasił każdy promyczek oświaty;
Za to po strasznym sądzie ciemność ich zagarnie;
Tymczasem, z potępioną błąkając się duszą,
Chociaż nie lubią światła, w światło lecieć muszą:
To są dla ciemnych duchów najsroższe męczarnie!
Patrzaj, ów motyl strojny barwionemi szaty,
Był jakiś królik, albo pan bogaty,
I wielkim skrzydeł roztworem
Zaciemiał miasta, powiaty;
Ten drugi mniejszy, czarny i pękaty,
Był książek głupim cenzorem,
I przelatując sztuk nadobne kwiaty,