Deszczyk tak świéży, miły, cichy jak rosa —
I skąd ten deszczyk? Tak czyste niebiosa,
Jasne niebiosa! —
Krople zielone, kraśne: trawki, równianki,
40
Róże, lilije, wianki.
Obwijają mnie wkoło. — Ach, jaki sen wonny,
Sen lekki, słodki: oby był dozgonny![1]
Różo błyszcząca, słoneczna,
Lilijo przeczysta, mleczna!
45
Ty nie z ziemi: tam rosłaś, nad białym obłokiem!
Narcyzie, jakiém śnieżném patrzysz na mnie okiem![2]
A te błękitne kwiaty pamiątek,
Jak źrenice niewiniątek —
Poznałam — kwiatki moje — sama polewałam,
50
W moim ogródku wczora nazbiérałam,
I uwieńczyłam Matki Boskiej skronie,
Tam nad łóżkiem na obrazku.
Widzę — to Matka Boska — Cudowny blasku!
Pogląda na mnie, bierze wianek w dłonie,
55
Podaje Jezusowi; a Jezus dziecie
Z uśmiechem rzuca na mnie kwiecie!
Jak wypiękniały kwiatki, — jak ich wiele, — krocie:
A wszystkie w przelocie
Szukają na powietrzu siebie,
60
Moje kochanki!
I same plotą się w wianki!
Jak tu mnie miło, jak w niebie;
- ↑ w w. 41—42 sen wonny... lekki, słodki... Por. Sen w Dreźnie 23 Marca 1832 (a więc najbliższy tworzeniu III-ej cz. Dziadów): »Sen mój byt cichy. Łzy... jeszcze wionęły Świeżym zapachem i Włoch i jaśminu i gór Albańskich i róż Palatynu«. Tamże opisanie Ewy wśród motyli z twarzą piękną jak przemienienie Pańskie.
- ↑ w w. 46 i 66 mówią o »śnieżnem«, »białem« oku narcyza. Poeta zachował w pamięci ogólne wrażenie białości. Wnętrze narcyza, jego »oko« nie jest białe, ale jasno żółte z obwódką rożową.