Mówię, kto jestem: patrzy na mnie bezprzytomnie;
Gdym dawnéj znajomości szczegóły powiadał,
140
Wtenczas on oczy we mnie utopił i badał.
Ach! wszystko, co przecierpiał w swych męczarniach dziennych,
I wszystko, co przemyślił w swych nocach bezsennych:
Wszystko poznałem w jednej chwili z jego oka!
Bo na tém oku była straszliwa powłoka.[1]
145
Źrenice miał podobne do kawałków szklanych,
Które zostają w oknach więzień kratowanych,[2]
Których barwa jest szara jak tkanka pajęcza,
A które, patrząc z boku, świécą się jak tęcza:
I widać w nich rdzę krwawą, iskry, ciemne plamy,[3]
150
Ale ich okiem na wskróś przebić nie zdołamy;
Straciły przezroczystość, lecz widać po wierzchu,[4]
Że leżały w wilgoci, w pustkach, w ziemi, w zmierzchu. —[5]
W miesiąc poszedłem znowu; myśliłem, że zdoła
Rozpatrzyć się na świecie i pamięć przywoła.
155
Lecz tyle tysięcy dni był pod śledztwa próbą,
Tyle tysięcy nocy rozmawiał sam z sobą,
Tyle lat go badały mękami tyrany,[6]
Tyle lat otaczały słuch mające ściany,
A całą jego było obroną — milczenie,
160
A całém jego były towarzystwem — cienie:[7]
Że już się nie udało wesołemu miastu[8]
Zgładzić w miesiąc naukę tych lat kilkunastu.[9]
- ↑ w. 144 Bo na tém oku była ] Och, była na tem oku R1.
- ↑ w. 146 Które zostają ] Co zostają się R1.
- ↑ w. 149 rdzę ] zrdzę R1.
- ↑ w. 151 po wierzchu ] po blasku R1.
- ↑ w. 152 w ziemi, w zmierzchu ] w cieniu, w piasku R1.
- ↑ w. 157 badały mękami ] pytały szpiegi i R1.
- ↑ w. 160 były ] miłem D; Mickiewicz poprawił na: były.
- ↑ w. 161 wesołemu miastu ] ludziom ani miastu R1.
- ↑ w. 162 kilkunastu ] jedynastu R1, D; Mickiewicz w D poprawił jedynastu na: kilkunastu.