Ta strona została przepisana.
DROGA DO ROSSJI[1]
Po śniegu, coraz ku dzikszej krainie
Leci kibitka, jako wiatr w pustynie;
I oczy moje, jako dwa sokoły,
Nad oceanem nieprzejrzanym krążą,
5
Porwane burzą, do lądu nie zdążą,
A widzą obce pod sobą żywioły,[2]
Niémają kędy spocząć, skrzydła zwinąć,
W dół patrzą, czując, że tam muszą zginąć.
Oko nie spotka ni miasta, ni góry,
10
Żadnych pomników ludzi, ni natury;
Ziemia tak pusta, tak niezaludniona,
Jak gdyby wczora wieczorem stworzona.
A przecież nieraz mamut z tych ziem wstaje,
Żeglarz przybyły z falami potopu,
15
I mową, obcą moskiewskiemu chłopu,
Głosi, że dawno stworzone te kraje.
I w czasach wielkiej Noego żeglugi,
Ląd ten handlował z azyjskiemi smugi —