Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/221

Ta strona została przepisana.


Spotykam ludzi — z rozrosłemi barki,[1]
       70 Z piersią szeroką, z otyłemi karki;
Jako zwierzęta i drzewa północy,
Pełni czerstwości i zdrowia i mocy.
Lecz twarz każdego jest jak ich kraina,
Pusta, otwarta i dzika równina;
       75 I z ich serc, jako z wulkanów podziemnych,
Jeszcze nie przeszedł ogień aż do twarzy,
Ani się w ustach rozognionych żarzy,
Ani zastyga w czoła zmarszczkach ciemnych,
Jak w twarzach ludzi wschodu i zachodu,
       80 Przez które przeszło tyle po kolei
Podań i zdarzeń, żalów i nadziei,
Że każda twarz jest pomnikiem narodu.
Tu oczy ludzi, jak miasta tej ziemi,
Wielkie i czyste; i nigdy zgiełk duszy
       85 Niezwykłym rzutem źrenic nie poruszy,
Nigdy ich długa żałość nie zaciemi.
Zdaleka patrząc — wspaniale, przecudne;
Wszedłszy do środka — puste i bezludne.
Ciało tych ludzi, jak gruba tkanica,
       90 W której zimuje dusza gąsiennica,
Nim sobie piersi do lotu wyrobi,
Skrzydła wyprzędzie, wytcze i ozdobi;[2]
Ale gdy słońce wolności zaświeci,
Jakiż z powłoki téj owad wyleci?
       95 Czy motyl jasny wzniesie się nad ziemię,
Czy ćma wypadnie, brudne nocy plemię?[3]

Nawskróś pustyni krzyżują się drogi,
Nie przemysł kupców ich ciągi wymyślił,[4]

  1. w. 69—96 brak w R1.
  2. w. 92 wytcze, ogólnie: wytka; forma tcze zamiast tka była powszechnie w użyciu w XVI wieku.
  3. w. 96 prorocza zapowiedź! ćma bolszewicka, brudne nocy plemię, zagroziło zagładą cywilizacji europejskiej.
  4. w. 98 wymyślił ] nakryślił R1.