Nie wydeptały ich karawan nogi:
100
Car ze stolicy palcem je nakreślił.
Gdy z polską wioską spotkał się ubogą,
Jeżeli trafił w polskich zamków ściany:
Wioska i zamek wnet z ziemią zrównany,
I car ruiny ich zasypał — drogą.
105
Dróg tych nie dojrzeć w polu między śniegi,
Ale śród puszczy dośledzi je oko:
Proste i długie na północ się wloką,
Świecą się w lesie, jak w skałach rzek biegi.[1]
I po tych drogach któż jeździ? — Tu cwałem
110
Konnica wali, przyprószona śniegiem,
A stamtąd czarnym piechota szeregiem
Między dział, wozów i kibitek wałem.
Te półki podług carskiego ukazu[2]
Ciągną ze wschodu, by walczyć z północą;
115
Tamte z północy idą do Kaukazu;
Żaden z nich nie wie, gdzie idzie i poco,
Żaden nie pyta. Tu widzisz Mogoła
Z nabrzmiałém licem, małém, krzywém okiem;
A tam chłop biédny z litewskiego sioła,
120
Wybladły, tęskny, idzie chorym krokiem.[3]
Tu błyszczą strzelby angielskie, tam łuki,
I zmarzłą niosą cięciwę Kałmuki.
Ich officery? — Tu Niemiec w karecie,
Nócąc Szyllera pieśń sentymentalną,
125
Wali spotkanych żołnierzy po grzbiecie;
Tam Francuz, gwiżdżąc w nos pieśń liberalną,[4]
Błędny filozof, karyjery szuka,
I gada teraz z dowódzcą Kałmuka,
Jakby najtaniej wojsku żywność kupić.[5]
Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/222
Ta strona została przepisana.