Widać je tylko po latarek błyskach,
20
Jako płomyki błędne na bagniskach.
Szli owi młodzi podróżni nad brzegiem
Ogromnéj Newy. Lubią iść o zmroku,
Bo czynowników unikną widoku
I w pustém miejscu nie zejdą się z szpiegiem.
25
Szli obcym z sobą gadając językiem;
Czasem pieśń jakąś obcą zcicha nócą,
Czasami staną i oczy obrócą,[1]
Czy kto nie słucha? Nie zeszli się z nikim.
Nócąc, błądzili nad Newy korytem,[2]
30
Które się ciągnie jak alpejska ściana,
Aż się wstrzymali, gdzie między granitem
Ku rzece droga spada wyrąbana.
Stamtąd, na dole, ujrzeli zdaleka
Nad brzegiem wody z latarką człowieka.
35
Nie szpieg: bo tylko śledził czegoś w wodzie;
Ani przewoźnik: któż pływa po lodzie?
Nic jest rybakiem, bo nic nie miał w ręku
Oprócz latarki i papierów pęku.
Podeszli bliżej; on nie zwrócił oka,
40
Wyciąga powróz, który w wodę zwisał,[3]
Wyciągnął, węzły zliczył i zapisał;
Zdawał się mierzyć, jak woda głęboka.
Odblask latarki, odbity od lodu,
Oblewa jego księgi tajemnicze[4]
45
I pochylone nad świecą oblicze
Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/260
Ta strona została przepisana.