Wsiedli na falę, zdjęli jej okowy.
Słyszę!... już morska otchłań rozchełznana
Wierzga i gryzie lodowe wędzidła.
Już mokrą szyję pod obłoki wzdyma,
140
Już!... jeszcze jeden, jeden łańcuch trzyma —
Wkrótce rozkują... słyszę młotów kucie...«
Rzekł, i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku,
Zadmuchnął świécę i przepadł w pomroku.
Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,
145
Które uderzy w serce, niespodziane,
I przejdzie straszne — lecz niezrozumiane.[1]
- ↑ po w. 146 Koniec ustępu ] Koniec O1.
To rzekł i w latarce (swojej) zdmuchnął płomień swiecy
I jak skroś ziemi, ukrył się w ciemnicy —
Straszny znikomy — jak nieszczęść przeczucie.
Warjant:
Rzekł i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku
Zadmuchnął świecę i zginął w pomroku,
Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,
Które się w sercach budzi niespodziane,
I mija — straszne — lecz nie zrozumiane.