Nikomu nie powiedzą, za co oskarżony,
Ten, co nas skarży, naszéj ma słuchać obrony!
On gwałtem chce nas karać — nie unikniem kary.[1]
70
Został nam jeszcze środek smutny — lecz jedyny:
Kilku z nas poświęcimy wrogom na ofiary,
I ci na siebie muszą przyjąć wszystkich winy.
Ja stałem na waszego towarzystwa czele,
Mam obowiązek cierpieć za was, przyjaciele;
75
Dodajcie mi wybranych jeszcze kilku braci,
Z takich, co są sieroty, starsi, nieżonaci,
Których zguba niewiele serc w Litwie zakrwawi,
A młodszych, potrzebniejszych z rąk wroga wybawi.
Więc aż do tego przyszło?
Patrz, jak się zasmucił,
80
Nie wiedział, że dom może na zawsze porzucił.
Nasz Jacek musiał żonę zostawić w połogu,[2]
A nie płacze —
Ma płakać? Owszem — chwała Bogu!
Jeśli powije syna, przyszłość mu wywieszczę —
Daj mi no rękę — jestem trochę chiromanta,
85
Wywróżę tobie przyszłość twojego infanta.
Jeśli będzie poczciwy, pod moskiewskim rządem
Spotka się niezawodnie z kibitką i sądem;
A kto wié, może wszystkich nas znajdzie tu jeszcze —
Lubię synów, to nasi przyszli towarzysze.
90 Wy tu długo siedzicie?