To Wasilewski; siedział tu w naszem sąsiedztwie;[1]
260
Dano mu tyle kijów onegdaj na śledztwie;
Że mu odtąd krwi kropli w twarzy nie zostało.
Żołnierz przyszedł i podjął z ziemi jego ciało,
Niósł w kibitkę na ręku, ale ręką drugą
Tajemnie łzy ocierał; — niósł powoli, długo.
265
Wasilewski nie zemdlał, nie zwisnął, nie ciężał,
Ale jak padł na ziemię prosto, tak otężał;
Niesiony, jak słup sterczał, i jak z krzyża zdjęte
Ręce miał nad barkami żołnierza rozpięte;
Oczy straszne, zbielałe, szeroko rozwarte. —
270
I lud oczy i usta otworzył; — i razem
Jedno westchnienie, z piersi tysiąca wydarte,
Głębokie i podziemne jęknęło dokoła,
Jak gdyby jękły wszystkie groby z pod kościoła.
Komenda je zgłuszyła bębnem i rozkazem:
275
Do broni, marsz! Ruszono; a środkiem ulicy
Puściła się kibitka lotem błyskawicy.
Jedna pusta: był więzień, ale niewidomy;
Rękę tylko do ludu wyciągnął z pod słomy,
Siną, rozwartą, trupią; trząsł nią, jakby żegnał.
280
Kibitka w tłum wjechała. — Nim bicz tłumy przegnał,
Stanęli przed kościołem: i właśnie w téj chwili,
Słyszałem dzwonek, kiedy trupa przewozili.
Spójrzałem w kościół pusty, i rękę kapłańską
Widziałem, podnoszącą ciało i krew Pańską,
285
I rzekłem: Panie! Ty, co sądami Piłata
Przelałeś krew niewinną dla zbawienia świata,
Przyjm tę z pod sądów Cara ofiarę dziecinną,
Nie tak świętą, ni wielką, lecz równie niewinną.
- ↑ w. 259 Wasilewski ] w R2: »Karśnicki«. Domeyko zapamiętał, że siedział w celi 2 między celą Frejenda a Mickiewicza. Poeta wyraźnie mówi: »siedział tu w naszem sąsiedztwie«.