Których wielbił świat szeroki!
Gdyby chodzili dotąd śród swych dusznych dzieci,
Gdyby wszystkie pochwały i wszystkie oklaski
Słyszeli, czuli, i za słuszne znali,
75
I wszystkie sławy każdodziennéj blaski
Promieniami na wieńcach swoich zapalali:
Z całą pochwał muzyką i wieńców ozdobą,
Zebraną z wieków tyla i z pokoleń tyla,
Nie czuliby własnego szczęścia, własnéj mocy,
80
Jak ja dziś czuję, w téj samotnéj nocy,
Kiedy sam śpiéwam w sobie,
Śpiéwam samemu sobie.
Tak! Czuły jestem, silny jestem i rozumny! —
Nigdym nie czuł, jak w téj chwili;
85
Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili,
Dziś poznam, czym najwyższy, czylim tylko dumny;
Dziś jest chwila przeznaczona,
Dziś najsilniej wytężę duszy mej ramiona —
To jest chwila Samsona,
90
Kiedy więzień i ślepy dumał u kolumny.
Zrzucę ciało i tylko jak duch wezmę pióra —
Potrzeba mi lotu!
Wylecę z planet i gwiazd kołowrotu,
Tam dójdę, gdzie graniczą stwórca i natura.
95
I mam je, mam je, mam — tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą: od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewém o przeszłość, prawem o przyszłość uderzę,
I dójdę po promieniach uczucia — do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje.
100
O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie!
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma potęga!
Aż tu moje skrzydło sięga!
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;
Kochałem tam, w ojczyznie serce me zostało. —
Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część III.djvu/89
Ta strona została przepisana.