105
Ale ta miłość moja na świecie,[1]
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku,
Jak owad na róży kwiecie,
Nie na jednéj rodzinie, nie na jednym wieku:
Ja kocham cały naród! Objąłem w ramiona
110
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia,
Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec;
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
115
Niémam sposobu — i tu przyszedłem go dociec,[2]
Przyszedłem zbrojny całą myśli władzą,
Téj myśli, co niebiosom Twe gromy wydarła,
Śledziła chód Twych planet, głąb’ morza rozwarła;
Mam więcéj: tę Moc, któréj ludzie nie nadadzą,
120
Mam to uczucie, co się samo w sobie chowa
Jak wulkan, tylko dymi niekiedy przez słowa.
I Mocy téj nie wziąłem z drzewa Edeńskiego,
Z owocu wiadomości złego i dobrego,
- ↑ Obok ww. 95—105 mamy w R2, wyraźnie później dopisane:
głosy głosy
Niestety, niestety! Kometa Pani,
Gwiazdo błędna: Cha, cha, zuchy, zuchy!
Lecić, lecić w koło, Patrz, patrz! (z orlika gwiazda)
Zwrócić od otchłani! już ma lot komety.
Wetknę mu moje ślepie
I do tej komety
Jak ogon się uczepię.
Huczy (skaczy) błyszczy (cwali)
a bredzi, a bredzi,
(człek ledwie dosiedzi)
czart ledwie na nim dosiedzi —
o tak, za łeb się uczepię.
Wyrazy, ujęte w nawiasy, są w rękopisie przemazane. - ↑ ww. 105—115 Konrad cierpi z nadmiaru miłości ku bliźnim, ku najbliższym współrodakom, cierpi jak Prometeusz Eschylowy »dla zbytniego umiłowania ludzi«: διὰ τὴν λίαν φιλότητα βροτῶν.