Patrz na te mury z dębowego lasu,
I na ten pałac mój z czerwonéj cegły;
Pójdź przez komnaty pradziadów siedliska,
Gdzie szklanne kuple? gdzie kruszcowe łupy?
Miasto blach złotych mokry kamień błyska,
Miasto kobierców sniade mchu skorupy.
Cóżem chciał wynieść z ognia i kurzawy?
Państwa, czy skarby? nie; nic, kromia sławy!
„Ale i sławą wszystkim po nad głowę
Witołd podleciał, Witołd wszystkich gasi;
Jego jakoby drugiego Mindowę, (19)
Na ucztach wielbią Wajdeloci nasi.
Jego na strónach i na wieszczym rymie
Do potomnego wysyłaią blasku;
Nasze śród gminu kto wypatrzy imie?
Kto podjąć raczy z niepamięci piasku?
„Przecież nie zajrzym, niech walczy, niech gromi,
Niechaj się w imie i skarby bogaci;
Tylko niech zęba chciwego poskromi,
Od swych ojczyców, od ziemie swéj braci.
Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/036
Ta strona została uwierzytelniona.