Głowę pod hełmem, piersi miasto zbroje
Pancerz obwijał z żelaznych pierscieni,
W lewicy tarczę mniéjszego obłęku,
A pas od miecza na prawym niósł ręku.
Gniéwem, lub troską zdał się kołatany,
Nierównym stąpał i niepewnym krokiem;
Gdy się zbliżały rycérze i pany,
Uczcić łaskawém nie raczył ich okiem.
Drżący z rąk Giermka wziął łuk i kołczany,
Miecz nawet zwiesił po nad prawym bokiem,
A chociaż wszyscy omyłkę widzieli,
Przestrzegać pana nikt się nie ośmieli.
Już sstąpił z ganku, już chorągiew złota,
Wzniesiona pocznie na dzień krwawy świtać,
Już dosiadł konia, iuż przyboczna rota,
Miała go wrzaskiem i trąbami witać;
Lecz dał znać ręką aby zamknąć wrota,
Jechać w milczeniu i o nic nie pytać.
A pacholiki i nadworne sługi
Aż za most wywiodł na dziedziniec drugi.
Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.