Zwolna wzniósł czoło, obejrzał gromadę,
Za okrzyk lekkim dziękuiąc uśmiechem.
Nie był to uśmiéch, co s serca poczęty,
Roziasni lica i w oczach zaświeci;
Ale jakoby gwałtem przyciągnięty
Usiadł na ustach i wkrótce uleci;
Tyle dodaje smutnéj twarzy wdzięku,
Ile kwiat w bladym nieboszczyka ręku.
„Zapalcie zgliszcze — palą; ogień bucha,
A xiąże daléj; wiecieli wy czyje,
Zwłoki na stosie giną? — cichość głucha —
Niewiasta, choć ją męska zbroja kryje,
Niewiasta z wdzięków, a bohatér z ducha; (29
Ja się zemsciłem, lecz ona nie żyje!“
Rzekł, bieży na stos upada na zwłokach,
Ginie w płomieniach i dymu obłokach. (30)