To miéjsce może wczora było jéj siedzeniem,
Ona wczora tém samém oddychała tchnieniem!
Słucham, oglądam wkoło, próżno wzrok się błąka,
Małegom tylko ujrzał nad sobą pająka,
Z listka wisząc u słabéj kołysał się nici,
Ja i on, równie słabo do świata przybici!
Oparłem się o drzewo, wtém na końcu ławki
Widzę bukiety, trawkę, listek pośród trawki,
Tenże sam listek, listka mojego połowa,
(dobywa listek.)
Który mi przypomina, ostatnie: bądź zdrowa!
To mój dawny przyjaciel, czulem go powitał,
Długo z nim rozmawiałem, i o wszystkom pytał:
Jak ona rano wstaje? czém się bawi zrana?
Jaką piosnkę najczęściéj gra u fortepiana?
Do jakiego wybiega na przechadzkę zdroju?
W jakim najczęściéj lubi bawić się pokoju?
Czy na moje wspomnienie rumieni się skromnie?
Czy sama czasem niechcąc nie wspomina o mnie?..
Lecz co słyszę! o straszna ciekawości karo!
Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.