Każde wzruszenie moje, natychmiast ją wzruszy,
Każdy przyostry wyraz zadraśnie;
Od cienia smutku mego, jéj wesołość gaśnie:
Tak znaliśmy nawzajem czucia wspólnéj duszy,
Co jedno pomyśliło, już drugie odgadło.
Całą istnością połączeni ścisło,
Spojrzawszy tylko na twarzy zwierciadło,
Serce nasze jak w czystym widzieliśmy stoku.
Jakie tylko uczucie na mych oczach błysło,
Natychmiast lotem promyka
Aż do jéj serca przenika,
I na powrót błyszczy w oku.
Ach tak! tak ją kochałem! pójdęż teraz trwożyć,
I na kochanka larwę potępieńca włożyć?
Poco? czego chcę od niéj? o zazdrości podła!
I jakież są jéj grzechy?
Czyli mię słówkiem dwóznaczném podwiodła?
Czy wabiącémi łowiła uśmiechy,
Albo kłamliwe układała lice?
I gdzież są jéj przysięgi, jakie obietnice?
Miałemże od niéj, choć przez sen nadzieję?
Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.