Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

wtedy, gdy stał tak kiedyś przed panem, w obronie swej godności ludzkiej?

— Od tej pory, ciągnął Maciej po pewnym przestanku, mój pan inny. Nie odrazu, co prawda, bo z początku stronił ode mnie i choć beśtać przestał, słowa długo nie wymówił. Ano, myślę sobie, gorzej będzie, bo napewniaka szykuje mi co takiego, że ruski miesiąc popamiętam. Ale ni. Zaczął i zagabywać mnie potem, a zawdy dobrze, zawdy po ludzku i rok nie przeszedł, »pirse łaski mom u niego«. Czy gdzie posłać, czy z pieniędzmi, czy z panią abo z panienkami, nikt tylo Maciej, i już później, jak mnie poznał, to i nie zakazował: »a nie