Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

miętałem się jesce, a tu, chlast! mię w pysk z jedny, chlast! z drugi strony i »na ci pyska, na ci pyska, galanciku! a wara! a zasię!« krzycy i chlasta, i chlasta, jak kijankom po wodzie.
— O rety, o la Boga! co za napaść taka! a to tak ogłupiałem, ze się nijok opamiętać nie mogę, a cuję tylo, bo dziewka krzepka była, jak mi pyski rosnom od tygo chlastania. Przestała nareście, siadła se na płocie i dopiro dojmać mi i molestować:
— A cy to ja się od was takiego sromu spodziewałam, Macieju, a cy to ja jaka taka, a nie gospodarska córka, a cy to ja dworska jaka, a wietrznica, cośta bez przełaz do mnie drogę naleźli?