Strona:Adam Szymański - Dwie modlitwy.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

— A no to, jak mi to powiedziała, zmiarkowałem, tylo ze nie przysedem jesce do rozumu, to i zeskocyło mi z języka:
— A bez co? powiadam, a no to znowu jak ziaru na niom sypnon.
— Bez co, bez co? krzycy. A cy to wy mały, a nie parobek jesteśta? Widzis go, mądrala do zalicanek się zabiera, a nie wi bez co do dzieuchy utrzymałej droga wiedzie? a bez ojców, a bez rodziciela! kiedyśta dureń, to wam powiem!
— A no to tak mię za serce jęna, ze oniemal nie rozbecałem się jak cielę.
— A przyjmieta? powiadam.
— Abo wy krzywy, abo jaki, abo to was ojce nie znajom?
— A ty, Maryś? mówię.