Ta strona została uwierzytelniona.
okruszyny, ale te wypadały mu ustawicznie, i wątpię, czy wziął choćby jedną...
Z innymi było toż samo.
Porankiewicz, jako człowiek najmiększego serca, pierwszy zaszlochał jak dziecko, i choć Bartłomiej, stojący za nim, krzepił go szturchaniem i ujmował prośbami rzewnemi: »Cichoj, bracie, cichoj, bo ryknę jak baran!» — nic to nie pomagało. Więc też kiedym podszedł do Bartłomieja,