Strona:Adam Szymański - Stolarz Kowalski.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

śmierć blizką; nieraz, głodem wycieńczony, padałem bez sił zupełnie i… niebaczny... zawsze wzywałem ku niebu: błagałem Boga wszechmogącego, Boga miłosiernego, Boga sprawiedliwego, Boga nędzarzy, Boga opuszczonych: ratuj! zlituj się nade mną, Ojcze miłościwy! Daj śmierć, o nic więcej, o śmierć tę jak o łaskę proszę, sam ją zadam sobie, ale daj tam...
— Dwa lata zeszło, zanim doszedłem do permskiej gubernii. Tak daleko przedtem nigdy jeszcze nie zachodziłem. Już serce biło mi radośnie, myśl jak u szalonego kołowała w głowie... myśl jedna: ujrzę ją, zobaczę ziemię rodzoną i umrę na grobie ukochanej. I gdym przeszedł na tamtą stronę Uralu, uwierzyłem w zbawienie swoje, padłem na ziemię i nieprzytomny długo, długo szlochałem, dziękując Bogu za łaskę, za miłosierdzie Jego. A On, miłosierny, gotował mi cios ostatni i tegoż samego dnia...
— Dostałem się wtedy do Jakucka.
— Dlaczegom tu żył w nędzy aż dotąd, dlaczegom tu czekał na koniec taki?
— Dlatego, że wiedzieć chciałem, co Bóg ten ze mną zrobi.
— Z człowiekiem, który mu wierzył z ufnością dziecięcia; który nigdy nie zaznał szczęścia na ziemi i szczęścia tego nie pragnął; który nie zaznał łaski ludzkiej oprócz łaski matki; który okaleczony, pracował do końca życia swego; który nigdy ręki nie wyciągał, nie kradł, nie pożądał, nie zabijał, mając dwa — oba oddawał: widzicie, co zrobił...