Strona:Adolf Dygasiński - As.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

lenie. Stary sługa niekiedy głośno wybuchał żółcią w zatargu swym bądź z młodszą, bądź z kucharką.
— Inaczej bywało w tym domu dawniej! Człowieka uważali tutaj, a teraz jeno pies, pies, pies. Jak mi kiedy cierpliwości świętej zbraknie, to pójdę do pana i powiem: albo ja, albo pies!
Potem szedł do przedpokoju lub siadał gdzie w kącie i pomrukiwał:
— On chyba tego nie widzi, co się w domu dzieje... Trzy baby, jak obory jedna w drugą, o psie tylko myślą, żeby mu było dobrze. Bo czy oneby tu były, żeby nie pies? Wszystko się zaczęło od tej bestji, od psa, i na psie idzie! Ja przecie doskonale pamiętam, kiedym się na placu Ewangelickim nawznak przewalił i odrazu sobie powiedziałem: — „Oj, narobi ten pies bigosu“. — Może nie narobił? Zaraz się potem pan musiał ożenić... No, a teraz znowu musi z domu uciekać. Do czegóż to dojdzie? Kłótnie, swary, kwasy, płacze, choroby, nieład, nieporządek — Jezus Marja! Czy nam tutaj źle we dwóch było? Żył sobie uczciwie, opływał we wszystko, jak pączek w maśle; ale mu się nagwałt psa zachciało i ma teraz! Na polowanie niby chodził, dobre mi polowanie!... Toć ja ją znam, tę kuropatwę — Wandzię czy tam Zuzię — ooo, mądra szelma!... Całe polowanie odbywa się u niej na Wspólnej, a teraz, kiedy się na świecie ociepliło, to — w Marcelinie. Już z drugim zawrotem do niej przylgnął; taka nie popuści... Spotkałem ich kiedyś oboje, jak wsiadali do dorożki, i on się bardzo wystraszył, woła mię zaraz do siebie: — „Franciszku — powiada — tylko w domu ani „mru-mru“ o tem, żeś mię tu spotkał!“ — A cóż mnie do tego? Czym ja to kobieta, żebym miał zaraz wypaplać wszystko, co widzę albo co myślę?
Morusieńka parę razy go wyłajała za złe obchodzenie się z Asem; wysłuchał i nic nie odpowie-